Florence – królowa brokatu i wianków, ze swoją Maszyną wystąpiła w Łodzi 15 marca w Atlas Arenie. Po raz kolejny był to koncert pełen wrażeń i niespodzianek ze strony fanów.

Na początek trzeba zaznaczyć, że zespół bardzo często powraca do Polski, występuje niemalże co roku. Ostatnim razem był to czerwiec ubiegłego roku podczas Orange Warsaw Festival. Kolejną istotną sprawą jest fakt, że Florence and The Machine ma prężnie działający i oddany fanclub. Pod Areną czekali od wczesnych godzin, by znaleźć się jak najbliżej sceny. Pierwsi uczestnicy pojawili się już o 5 rano, a już o 10 naliczyć można było ponad 50 osób! Dla nich jest to wspaniały sposób integracji z pozostałymi fanami.

W roli suportu wystąpili wręcz fenomenalni Young Fathers. Ta trzyosobowa grupa już sekundy po wejściu na scenę pokazała prawdziwy ogień. Uczestnicy koncertu szybko włączyli się do tańca, okrzyków zachwytu i oklasków. Każdy z członków był na swój sposób inny, jednak każdy swoją odrębnością potrafił przyciągnąć na siebie uwagę. Pierwszy zwrócił moją uwagę perkusista. Wszedł z poważnym wyrazem twarzy, stanął przed bębnami i nagle szybko zaczął wybijać rytm, przy czym nadal miał wyjątkowo nieruchomą twarz. Z jego gry można było wyczuć, że wszystkie emocje trzyma w środku i wyrzuca je jedynie poprzez ten instrument. Później, gdy przychodzi usłyszeć nam głos wokalistów, bo jest ich dwóch, patrzymy na dwa zestawienia artystów – energetycznego ekstrawertyka, który rusza się na scenie jak nikt inny, drugi – mniej ekspresyjny co do ruchów, wokalista widocznie chce się skupić na swoim głosie. Ciężko jest opisać, co działo się na scenie i ciężko jest opisać muzykę, jaką wykonują, ponieważ jest pełna nietypowych krzyków. Wielka szkoda, że grali tak krótko.

Po krótkiej przerwie wchodzi Florence and The Machine, od początku uśmiechnięci. Rozpoczęli koncert od utworu June. Florence zaczęła tańczyć i skakać na scenie, a gdy utwór się skończył, przywitała się z fanami. W trakcie South London Forever poprosiła, aby wszyscy złapali się za ręce, tworząc jedność. Fani oczywiście poszli za głosem Florence i trzymali tak ręce w górze przez cały utwór. Było to niezwykle wzruszające, że obcy sobie ludzie potrafili się tak zjednoczyć.

Florence and The Machine na scenie fot. Krzysztof Szymczak
Florence and The Machine fot. Krzysztof Szymczak

Zanim Florence przystąpiła do śpiewania Dog Days Are Over, który niegdyś kończył koncerty, poprosiła wszystkich o schowanie telefonów i bycia w tym momencie. Poprosiła, aby każdy się w tym momencie bawił, tańczył i śpiewał, a także aby powiedzieć osobie obok, że ją kocha. Atlas Arena wypełniła się w tamtym momencie przyjaźnią i miłością.

Podczas wykonywania Moderation fani przygotowali pierwszą akcję koncertową – wyciągnęli karteczki z różnymi słowami po angielsku zakończonymi na -ation. Był to humorystyczny ukłon w stronę piosenki, która zanim została oficjalnie wydana, gdy była grana na koncercie, na wydrukowanej kartce z setlistą za każdym razem była inaczej zapisana, tworząc zagadkę, jaki tytuł ma śpiewany utwór. Oczywiście śpiewając również zamieniała to słowo. Akcja rozśmieszyła wszystkich, a wokalistka powiedziała, że to było świetne ćwiczenie dla jej mózgu. Podczas śpiewania próbowała się skupić na czytaniu kartek, jednak przyznała, że było jej ciężko. Wśród ulubionych słów wybrała m.in. Alcoholisation.

Kolejna akcja nastąpiła w trakcie utworu Cosmic Love. Przed koncertem rozdawane były małe, kolorowe folie transparentne, które należało przyłożyć do latarki telefonu. Atlas Arena rozświetliła się wtedy na kolorowo. Akcja nie wyszłaby gdyby nie zaangażowanie ludzi siedzących na trybunach. To dzięki nim wszystko wyszło tak, jak należało.

Akcja koncertowa na Cosmic Love
Akcja koncertowa podczas Cosmic Love

Kolejną akcją, której tytuł brzmiał We will shine a light, polegała na rozświetleniu białych lampionów. Odbyła się podczas piosenki 100 Years i odnosiła się do fragmentu Try to fill us with hate and we will shine a light, co odnosiło się do chwiejności naszych czasów i niepokoju jakim napawają napływające co dzień wiadomości. Florence apeluje, by nie tracić nadziei i trzymać się razem, pracując nad lepszym jutrem. Zaskakujący był moment, gdy po skończonym utworze dało się usłyszeć „strzały”, których było coraz więcej i więcej. Z początku nikt nie wiedział o co chodzi, a wokalistka się przestraszyła. Dopiero sekundy później okazało się, że ludzie zaczęli przebijać te papierów torby wypełnione powietrzem, które wcześniej były lampionami. Gitarzysta wyjaśnił wokalistce, co się dzieje i ta zaczęła się śmiać z zastałej sytuacji.

Za każdym razem fani dają z siebie wszystko i podwyższają sobie poprzeczkę. Sama Florence przyznała, że Poland is always next level. Później zespół wyrażał swój zachwyt nad Polską na portalach społecznościowych, a szczególnie nowi członkowie, którzy dołączyli do zespołu dopiero przy najnowszym albumie High As Hope i pierwszy raz wystąpili w naszym kraju.

Setlista dostępna tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *